Kronika doświadczenia misyjnego
Akademickiego Koła Misjologicznego w "Domu Pokoju"

18.07.2013

17 lipca (środa) - Dachowanie - pracowanie

No to pierwszy dzień intensywnej pracy za nami. Ale spokojnie, nie tylko praca pochłonęła nasze siły ;) Postaram się przybliżyć co w nim było takiego fascynującego, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi i pełni energii do dalszego podejmowania naszego doświadczenia w Ziemi Świętej. Mam nadzieję, że fotki dobrze zobrazują nasze bycie tutaj :)


Zacznę od początku. Najgorliwsi wstali już o 6:00! W tym gronie była Paulia, która dziś miała dyżur w kuchni i zadbała byśmy mieli coś do picia i coś do jedzenia na śniadanie, obiad i kolację - trzeba przyznać, że ta pomoc siostrom Jej wyszła i z pewnością każdy się odwdzięczy, podejmując to dzieło w kolejnych dniach. Inne ranne ptaszki postanowiły odmówić Jutrznię na dachu o świcie. Było nas trzech, lecz zrezygnowaliśmy z dachu, ponieważ mimo wszelkich opowieści o upalnej Jerozolimie, o 6:30 było tam bardzo zimno z powodu wiatru, a przecież i tak Magda z Piotrem się cały czas kurują i trzeba powiedzieć, że jest coraz lepiej. Piotr cały czas żuje liście jakiejś rośliny, które wytrwale promuje s. Lidia :) 

Po wszelkich porannych manewrach najważniejsze spotkanie dnia - Eucharystia. Teksty liturgicze pięknie wpisują się w nasz pobyt w Ziemi Świętej.


Po Mszy Św. było śniadanie i pełni sił o 8:30 rozpoczęliśmy pracę. Na początku przygotowaliśmy sprzęt i prawie wszyscy ruszyliśmy szturmem na dach :D Trzeba było specjalną szczotką oczyścić fugi do ponownego zakonserwowania dachu. Spędziliśmy tu dzisiaj cały dzień, ale pravy jeszcze zostało. Generalnie ciekawa sprawa, jak się opracowało system pracy to już szło z górki. Efekty były niemal natychmiastowe. Widać, że coś się tam działo, a my odczuwamy na sobie piękną opaleniznę przyniesioną prosto z dachu :) Chyba musimy się lepiej smarować tymi wszystkimi kremami itd., bo słońce nieźle grzeje.





Ks. Maciej i Ela mieli od rana misję specjalną, poszli do miasta po zapas wody i do Centrum Informacji Chrześcijańskiej, gdzie ustalili terminy Mszy Św. w miejscach świętych dla nszej grupy i dlatego do południa nie towarzyszyli nam na dachu, ale wybaczamy. Rafał i ja urwaliśmy się natomiast po obiedzie, bo mieliśmy zamiar kupić farbę do malowania dachu, ale niestety - sklep był nieczynny. Jednak Alae, która mieszka tu na co dzień towarzyszyła nam w tej drodze i dzięki temu poduczyliśmy się j. angielskiego, porozmawialiśmy o polskiej muzyce (Alae lubi Piotra Rubika i trochę sobie pośpiewaliśmy) Na pamiątkę zrobiliśmy kilka fotek: 




Zanim po pysznym obiedzie i deserze podjęliśmy siestę, niektórych pochłonęły inne zajęcia. I tak Ela wymieniła struny w gitarze (jak ja tego nie lubie robić w klasyku...)



Inni chwilę jeszcze rozmawiali, ale i tak w końcu posnęliśmy i wstaliśmy na podwieczorek, żeby zjeść wyczekiwanego arbuza :) i placek.


Następnie była półgodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Bardzo dobrze jest się zatrzymać w tym całym biegu, i trzeba zawsze o tym pamiętać. Po skończonej pracy była kolacja, po któej odmówiliśmy wspólnie Nieszpory. Na zakończenie dnia udaliśmy się do Bazyliki Grobu Pańskiego, dzisiaj zabłądziliśmy tylko raz i dość szybko pokonaliśmy całą trasę. Coraz lepiej nam to idzie :D Na miejscu modliliśmy się na miejscu, gdzie Jezus został ukrzyżowany, a następnie w samym grobie. Jak przyszliśmy to było spokojnie, bez gwaru i zamieszania, dzięki temu każdy z nas miał czas na chwilę indywidualnej modlitwy w ciszy. 




Po powrocie do Domu Pokoju każdy z nas wypił dwa łyki wody, podsumowaliśmy dzień, odmówiliśmy wspólnie Kompletę i w sumie Ekipa już zasypia. Chyba zaraz do nich dołączę...ale za kilkia minut ;)

kl. Bartek




2 komentarze:

  1. Ach;) jak pięknie spędzacie czas! ;) dużo sił i wytrwałości;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że dzień udany!:) Ciesze się razem z Wami i czuwam w modlitwie.

    P.S. Nie mogłam wyjść z podziwu, że Paulina wstała o 6 ;P

    OdpowiedzUsuń