Kronika doświadczenia misyjnego
Akademickiego Koła Misjologicznego w "Domu Pokoju"

21.07.2013

20 lipca (sobota) - w końcu upragniony weekend

     Jak każdego dnia rozpoczęliśmy dzień z Bogiem. Była jutrznia, a następnie śniadanie, bo wyjątkowo dziś była zaplanowana Msza Święta w niesamowitym miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, narodziny naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa - Betlejem.

Jak wiadomo na zwiedzanie i miłe spędzanie czasu poza Jerozolimą trzeba się przygotować:





Po uszykowaniu prowiantu pszyszedł czas na znalezienie transportu do miejsca docelowego, jakim było Betlejem. Po przybyciu na dworzec autobusowy okazało się, że arabskim autokarem nie dojedziemy, więc dzięki pomocy ulicznych muzłumanów, dotarliśmy do celu i przed samym odjazdem zdążyliśmy wsiąść i ruszyć w podróż.


Gdy dotarliśmy do Betlejem, stwierdziliśmy, że jesteśmy w zupełnie innym świecie, bo poczuliśmy się jak w Nowym Jorku; wszędzie były same żółte taksówki i to nas zmyliło :P


Idąc i szukając drogi z przystanku do Kościoła i miejsca narodzenia Zbawiciela, zaczępili nas muzłumanie i powiedzieli, że nas podwiozą. Nagla ni stąd, ni zowąt kilku się znalazło na ulicy i między sobą targowali się o nas, jak byśmy byli workiem kartofli, kto da mniej, wygrywa ten kto całą konkurencje pobije. Jednak nie doszliśmy do porozumienia i poszliśmy pieszo.



W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie mogliśmy zobaczyć kościół w remoncie, kóry powtsał w miejscu narodzenia Dzieciątka Jezus.


Zanim księża się przygotowali do sprawowania Eucharystii, był czas na zwiedzenie kościoła i na modliwę.


Nadeszła wiekopomna chwila, byliśmy tochę spóźnieni z Eucharystią, ale cierpliwość popłaca, bo niezapomnaine chwilę każdy z nasz przeżył w Grocie Narodzenia.


Przeczytana została Ewangelia, która nam chrześcijanom jest bardzo dobrze znana z Ewangelia wg. św Łukasza. Czytamy ten fragment w dniu Wigilii Bożego Narodzenia. Pomogło to nam jeszcze bardziej powrócić do grudnia, gdzie razem z rodziną śpiewamy koldy i radujemy się z przyjścia na świat naszego ukochanego Syna Bożego.



Po skończonej Mszy Świętej, dowiedzieliśmy się, że za nami znajdowało się miejsce, gdzie mały Jezus został położony w żłóbku. W czasie mszy świętej siedzieliśmy w miejscu gdzie sam Jezus Chrystus się narodził i był obecny podczas naszej Mszy Świetej.


Pomodliliśmy się w tym miejscu, a następnie czekało nas oczekiwanie na księży.



Gdy księża się pojawili w zasięgu wzroku, poszliśmy parę kroków dalej by zobaczyć, dotknąć, zawierzyć się i pomodlić się przed miejscem narodzenia Chrystusa. Grupa turystów nas wpuściła w kolejkę, dzięki czemu udało się nam to zrealizować.


 Wykorzystując moment pobytu w Betlejem, chcieliśmy jeszcze wstąpić do sióstr elżbietanek. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, w którym kupimy różańce, na robienie Pakietów Pokoju.


Właściciela sklepu nie było bo jest na urlopie, wię pomógł nam jego Tata. On i jego cała rodzina są chrześcijanami. Poczęstowali nas kawą oraz pomogli dojechać do kościoła.


Załatwili nam transport


Podróż samochodem przebiegła szybko, ale dzięki temu mieliśmy trochę czas na doładowanie akumulatorów, bo w Betlejem było dziś bardzo gorąco i potrzebowaliśmy dużo bukłaków.


Mając transport wstąpiliśmy po drodze na Pole Pasterzy. To tu ukazał się pastuszkom anioł.



Nie mogliśmy się powstrzymać, ze zrobienia wspólnego zdjęcia (samowyzwalaczem) będąc na takich przepięknych terenach, z widokiem na góry i pustynie :)


Stwierdziliśmy, że jak jesteśmy blisko to jeszcze wstąplimy do sióstr Karmelitanek, jednego z zakonów konteplacyjnych w Polsce.
Ołtarz znajdujący się w zakonie, odzwierciedla cały ten nastrój jaki panował w tych rejonach.


Poznaliśmy trochę bliżej historię sióstr karmelitanek, historię Małej Arabki, ale również poznaliśmy polską siostrę Miriam. Bardzo sympatyczna i przemiła siostra poczestowała nas wodą i winogronami. Rozdała nam również święte obrazki i umóiliśmy się na msze swiętą, kórą ksiądz Maciej z księdzem Marcinem, będą mogli odprawić właśnie w tym miejscu.




Po tym jak kierowcy z niecierpliowścią na nas czekali, ruszyliśmy w końcu do miejsca docelowego, jakim był dom dziecka sióstr elzbietanek w Betlejem. Siostra Rafała, dzięki której możemy tutaj być w Ziemi Świętej, bo bez niej, nie było by domu pokoju na Górze Oliwnej. Siostra mimo podeszłego wieku ma taką werwę w sobie, że nie zaprzestała budwy domu tylko w Jerozolimie, tylko również w Betlejem postawiła kolejny dom z Bożą pomocą. 

Jest to dosłownie apartament :)




W tym domu oprócz siostry Rafały, urzędują również : siostra Kryspina i siostra Adriana. Dziś do polski powróciła czwtarta siostra Paula, która była tutaj 3 miesiące w ramach pomocy. Mieliśmy okazję ją spotkać i bliżej poznać. 

Siostra Rafała, gdy nas oprowadzała po całym domu, nakreślała często o braku rąk do pracy, a dużo jest roboty, jak to siostry mówiły i kryzys powołąń, bo są starsze i nie ma młodego pokolenia. Dlatego się o to modli i zachęcałą nasze cztery niewiasty na oddanie się Bogu i jego woli, bo cóż może być lepszego od pójścia za Nim , naszego stwórcę i Zbawcę. 


Podczas pokazywania wszystkich pomieszczeń zaprowadziłą nas na poddasze gdzie będą dzieci miałe miejsce do zabawy. Obecnie jest w okresie budowy i mimo wszystko warto czsami być niskim, gdyż nie ma się ograniczeń :)



Nie mogło zabraknąć oczywiście wspólnego zdjęcia przed domem


Podczas powrotu do Jerozolimy, wpadliśmy na pomysł, że skoro w sobotę jesteśmy tak blisko Ściany Płaczu, to zobaczymy w szabat jak żydzi się modlą przy ruinach Świątyni Jerozolimskiej.


Powróciliśmy do domu około godziny 21 i czkała na nas ciepła kolacja zrobiona przez siostrę Lidię i Ala'e jednej z wychowanek w domu pokoju. Koalcja była przepyszna i pożywna.


Po całym dniu wrażeń, z głodu i ze zmećzenia wszystko zjemy.


Po kolacji był czas na odpoczynek, a o godzinie 21:30 ksiądz Maciej zrobił Adorację Najświętszego Sakramentu. 


Zakończyliśmy dzień pełen wrażeń z Bogiem, dziękując Mu za wszystkie dary i łąski jakie otrzymujemy na każdy dzień :)

pozdrawiam, Rafał:)








      


3 komentarze:

  1. Niezawodna S.Rafała!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała kobieta, a przecież ma ponad setkę. To tylko Bóg może kogoś takiego prowadzić, bo dzieła są wielkie. Miałam okazję ją poznać w 2011 roku i dobrze się miała. Wielki charyzmat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa dni temu miałam okazję spotkać siostrę Rafałę. Niesamowity charyzmat i siła ducha. Do wczoraj nawet nie wiedziałam jak niezwykłą osobę Bóg postawił na mojej drodze. Oby Bóg dał siostrze jeszcze wiele lat zdrowia, siły i możliwości do rozwijania wspaniałego dzieła w Ziemi Świętej. + :)

    OdpowiedzUsuń