Kronika doświadczenia misyjnego
Akademickiego Koła Misjologicznego w "Domu Pokoju"

26.07.2013

25 lipca (czwartek) - długi weekend czas zacząć!:)

Dziś szczególny dzień. Co prawda Ania dopiero jutro ma imieniny, ale... Jutro wyjeżdżamy. I w weekend też nas nie będzie. Więc... świętowaliśmy dziś!:)



Ale od początku.

Pierwszego dnia poznawaliśmy miasto poprzez oglądanie chaosu, tłumów i słuchanie gwaru, krzyków, klaksonów... Teraz każdy się do tego przyzwyczaił. Normą są te wszystkie odgłosy (a gdy zapada cisza, robi się po prostu dziwnie i jakoś tak nieswojo). Dziś było inaczej. Przez cały dzień, od samego rana do zachodu słońca, a potem jeszcze częściej i głośniej (teraz też!) towarzyszą nam fajerwerki:) Taki 24-godzinny Sylwester...



Wszystko z powodu matur - dziś uczniowie otrzymali wyniki egzaminu dojrzałości (a każdy z nich zdaje aż 12 przedmiotów!). Tak więc od rana co chwilę "wybuchamy". Oczywiście nasza wersja brzmi: "Aniu, to dla Ciebie prezent z okazji jutrzejszych imienin!":)

Dzień rozpoczęliśmy zwyczajnie (jutrznią) w niezwyczajnym miejscu - na dachu (do tej pory z zimnym wiatrem i kamieniami wygrywały drewniane krzesła w kaplicy). Potem śniadanie i praca:

* Segregowanie różańców (tak, to kolejny etap Pakietów Pokoju)

(i jak my to teraz przewieziemy do Polski??)


* Malowanie bram:
Zosia wreszcie mogła się spełnić artystycznie




 klerycy - kolejny raz zacieśniają więzi braterskie:)

* Dach!
Magda od samego początku doświadczenia, niestrudzenie, bez zamiany na ogród, pościele, strych, bramy, itp. walczy na dachu - tym razem z najbardziej wymagającymi fugami...




Skończyliśmy szybciej niż zwykle. Wszystko przez Anię:)
O 12, w Starym Mieście, w kościele Świętej Anny, mieliśmy mszę św. (oczywiście w intencji Ani).

Po mszy sprawdzaliśmy akustykę w górnym kościele i, trzeba przyznać, nieźle nam to szło. Śpiewaliśmy różne pieśni na głosy, a to echo...  Cudownie!:)      (tak, tak, pozdrawiam wszystkich muzyków:D)

Potem zwiedzanie ruin obok kościoła i miejsca, gdzie znajdowała się sadzawka Betesda.

Kilka wspólnych zdjęć:




I na obiad:)
Upał (a było już po 13) dawał się we znaki przy podejściu...


Potem IMIENINOWY DESER!!!:)

Lody, winogrona, figi, banany, różne inne dodatki (pozdro dla Wuja), do tego pyszne rogaliki upieczone przez s.Lidię i Paulinę, ptasie mleczko...


Po południu mieliśmy zadanie specjalne poza domem.


Wszyscy ubraliśmy się w nasze firmowe koszulki i z wielką radością ruszyliśmy do Centrum Informacji Chrześcijańskiej. Musieliśmy przejść przez całe miasto - tym razem trafiliśmy bez najmniejszych problemów;) Tam spotkaliśmy się z o. Jerzym Krajem.
Zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie w kącie stało pełno książek... To 1240 przewodników po Ziemi Świętej. Nasze zadanie polegało na rozpakowaniu paczek, otworzeniu każdej książki po kolei, zamalowaniu korektorem jednego nazwiska, złożeniem książki, wpakowaniu znów w paczkę i zaklejeniu.






Po szybkiej akcji ułożyliśmy książki w tym samym miejscu i poszliśmy na górę. Tam czekała na nas uczta... oczywiście imieninowa, prawda Aniu?;)

Ojciec Jerzy Kraj wraz z bratem Jordanem przygotowali dla nas grilla na dachu z pięknym widokiem na Jerozolimę.


(zachwycił mnie sposób rozpalania grilla:)


Nie obyło się bez wspólnych zdjęć w najlepszych koszulkach (dzięki Paulina!)





Trochę się zasiedzieliśmy... Nie wiadomo kiedy zaszło słońce. Potem charakterystyczny wybuch z ulubionym przez Rafała "dymkiem" (w ten sposób ogłasza się zakończenie całodniowego postu dla muzułmanów i rozpoczynają się wszędzie uczty), fajerwerki, a między nimi przesympatyczne rozmowy przerywane fajerwerkami i robieniem zdjęć fajerwerkom.

W czasie drogi powrotnej zrobiliśmy podsumowanie dnia, a po powrocie do domu odmówiliśmy kompletę.
Wybuchowy przeddzień imienin Ani czas zakończyć!:)


ela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz