Pozdrawiam wszystkich czytelników naszego bloga! Dzisiaj,
podobnie jak co dzień garść świeżych informacji z… hm, gdzie my to dzisiaj
byliśmy..? Jeruzalem… Jerycho… Morze Martwe… Góra Kuszenia... i jeszcze kilka innych miejsc. Also
ad rem J
Jak już wczoraj zauważyła Ela, nasza ekipa zaczęła weekend.
Będzie on trwał aż do niedzieli, także mamy sporo czasu :)
Dziś zaczęliśmy dzień wspólną Jutrznią na dachu. - Czytając psalmy
z widokiem na Jerozolimę bardziej je rozumiem, mogę jeszcze lepiej odczytać ich
przesłanie i to jest piękne. - Po wspólnej modlitwie zjedliśmy śniadanie, a po
nim się zaczęło… Oj działo się od pierwszych chwil. Ks. Marcin, Ela, Zosi i ja poszliśmy wynająć samochody na nasze podróżowanie.
Mieliśmy to załatwić raz
dwa i wyruszyć w drogę, jednak: trochę późno wyszliśmy z domu i o. Jerzy, który
nam pomagał musiał czekać na nas 25 minut, a późniejsze załatwianie spraw
papierkowych trwało ponad godzinę i w ten sposób niestety nie zdążyliśmy do
Betanii, gdzie mieliśmy mieć Mszę św. Ale udało się i teraz mamy dwie „nasze”
fury J
Dokonano sprawiedliwego podziału: w jednym samochodzie 5 chłopaków, w drugim 5
dziewczyn. W takim składzie i rozkładzie wyjechaliśmy z Domu Pokoju.
Początkowo nie mogliśmy w ogóle wyjechać z Jerozolimy –
nawigacja, która miała nas doprowadzić do celu szalała, zmieniając co chwilę
trasę, tracąc sygnał i energię... nadszedł czas, że ją wyłączyliśmy i zaczęliśmy
podążać za znakami i domysłami. Na początku walczyliśmy o Betanię, ale o 11:50
stwierdziliśmy, że za chwilę sjesta, więc od razu zaczęliśmy kierować się na
Morze Martwe.
Tu trasa też nie była taka łatwa – oznakowanie średnie… po
drodze stwierdziliśmy, że pojedziemy do Jerycha, skoro już jest po drodze. Tu
niespodzianka – dostaliśmy się na drogę, która prowadziła wśród pustyni. Ciekawie
to wyglądało i nie wiedzieliśmy kiedy będzie koniec. W pewnym momencie
dostrzegliśmy krzyż na wzgórzu. Okazało się, że jest to Góra, na której Jezus był kuszony przez szatana.
Weszliśmy, a tam spotkaliśmy śpiących Beduinów ze
straganem. Odmówiliśmy Anioł Pański, popstrykaliśmy fotki i ruszyliśmy dalej,
jednak nie potrzebowaliśmy dużo czasu, by dojechać do końca asfaltu, spotkać
kolejnych Beduinów, osiołki i informacje, że tu są tylko ruiny Jerycha zupełnie
niezwiązanego z Sykomorą, na którą wszedł Zacheusz… Nie zdecydowaliśmy się
jechać piaskami, więc wróciliśmy do skrętu przy którym był kierunkowskaz DEED
SEE.
Po drodze wjechaliśmy jeszcze do tego właściwego, przez nas posuzkiwanego Jerycha, a tam chwila na zakupy owocowe i zdjęcie przy sykomorze.
Po kilkudziesięciu kilometrach drogi dotarliśmy nad Morze Martwe. Ok.
godz. 14:30 temperatura powietrza wynosiła tam 43°C, a temperatura wody nie była
jakoś bardzo mniejsza. Część z nas czym prędzej się przebrała i pobiegła do
najbardziej zasolonego zbiornika wodnego na Ziemi, a reszta została na
rozgrzanych kamieniach, po których chodząc na boso można było poparzyć sobie
stopy.
Jest to niesamowite wrażenie położyć się na wodzie i unosić się bez żadnego
wysiłku. Ale po takiej kąpieli konieczny był prysznic, żeby pozbyć się tych
ilości soli z siebie ;) Gdy już szliśmy do samochodów Rafał, który wpadł na
pomysł nakręcenia teledysku do piosenki Zaufaj Panu, zaczął działać i pierwsze
sekundy już są zarejestrowane ;)
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w punkcie
widokowym, by zrobić kilka fotek.
Gdy już wracaliśmy zobaczyliśmy przy drodze wielbłądy, więc i im zrobiliśmy zdjęcia.
Wiedząc, gdzie jest Betania nie omieszkaliśmy tam wstąpić z nadzieją, że będziemy mogli tam przeżyć Eucharystię, niestety o 18 zamykali… Poszliśmy do grobu Łazarza, gdzie była tabliczka w j. polskim, zrobiliśmy małe zakupy z pamiątkami i pojechaliśmy do domu, gdzie s. Lidia czekała na nas z pyszną kolacją.
Z wiadomych przyczyn dziś Mszę św. przeżywaliśmy w kaplicy w
Home of Peace, ale i tak był to najpiękniejszy moment dnia. Po wszystkich
stresach, gorączce i podróży mogliśmy się zatrzymać przy Panu Jezusie.
Wieczorem ks. Maciej, ks. Marcin, s. Lidia i Alae pojechali do marketu na
zakupy i wrócili z pełnymi siatkami. Teraz wiemy, że z głodu nie padniemy J Inni w tym czasie
oglądali film, zgrywali zdjęcia, rozmawiali, rozmyślali…
Dzień pełen wrażeń zakończyliśmy wspólną Kompletą i
podsumowaniem dnia. Zobaczymy co będzie dalej J
kl. Bartek
Uwielbiam czytać Wasze relacje!
OdpowiedzUsuńPowodzenia i wytrwałości na kolejne dni!
Pozdrawiam w modlitwie :)
Domi